W Polsce przyjęło się, że aby dobrze zorganizować jakąś zbiórkę lub pozyskać darczyńców dla podopiecznych wszelkiego rodzaju fundacji najlepiej jest wykorzystać ich zdjęcie, tak, aby można było zobaczyć komu się pomaga. Zdjęcie do kampanii, na przykład na billboardy, powinno być wzruszające lub wzbudzające współczucie, a osoba na nim umieszczona powinna wyglądać na potrzebującą pomocy.
Najczęściej jest to dziecko z dużymi oczami, osoba niepełnosprawna na wózku inwalidzkim lub zaprezentowana z zaawansowanym sprzętem medycznym. Zwykle smutna, płacząca lub z lekkim uśmiechem wdzięczności, bo nic tak nie działa na odbiorcę jak wywołana silna emocja.
Jej funkcją niewątpliwie jest przyciągnąć uwagę, jednak czy takie działanie nie jest trochę niemoralne?
Dziecko, które za namową dorosłych godzi się wziąć udział w kampanii (choć są też takie, które po prostu biorą udział w drodze ich decyzji) zapewne jest świadome, że utrwalenie jego wizerunku prawdopodobnie pomoże uzyskać niezbędne sfinansowanie jego potrzeb lub leczenia i ułatwi działania fundacji, której stało się podopiecznym. Jednak co z prawem dziecka do zachowania prywatności?
Warto również się pochylić nad samą kwestią publikacji - wiąże się ona ze sprowadzeniem dziecka do bycia osobą porzuconą, niepełnosprawną lub chorą. Czy takie etykietowanie jest w porządku?
W przypadku działań fundacji pomagającym dzieciom z pieczy zastępczej dobrą praktyką jest niepublikowanie wizerunku dzieci, choć niektóre fundacje robią to po uzyskaniu odpowiedniej zgody.
Warto jednak pamiętać, że współczesny świat pomimo rozwoju technologii i szans jakie ze sobą niesie - niesie również zagrożenia.
Bywa, że Internet, choć stworzony do edukacji i rozrywki, służy także innym celom, o czym bezlitośnie mówią statystyki policyjne. One nie pozostawiają złudzeń - stale rośnie liczba przestępstw na tle seksualnym, również tych popełnianych za pośrednictwem Internetu. Dzięki powstrzymaniu się od publikacji wizerunku dzieci zyskujemy nie tylko ich anonimowość, ale także pozostawiamy podjęcie decyzji o wizerunku samym dzieciom, kiedy wkroczą w dorosłość.
Być może dzieci nie są w stanie wyrazić, że etykieta dziecka z rodziny zastępczej wprawia je w zawstydzenie. Nie mówiąc już o tym, że po pierwotnym udzieleniu zgody na publikację wizerunku mogą zwyczajnie zmienić zdanie, bo mają prawo je zmienić, a w danej chwili przecież nie są w stanie przewidzieć jakie podejście do tego tematu będą mieć w przyszłości.
Niestety również zdarza się, że i młodzież szkolna bywa okrutna, a wizerunek dziecka skojarzony jako tego z pieczy zastępczej, mógłby narazić je na nieprzyjemności i wspomniane wcześniej etykietowanie. Niezaprzeczalnym faktem jest, że to rodzice zastępczy odpowiadają za to, aby prawidłowo zabezpieczyć interesy dziecka i powinni otaczać je troską w tej materii, mając na względzie ich prawo do prywatności. Należy zatem z rozwagą podejmować decyzje o publikacji wizerunku. Mowa również tutaj o rodzicach adopcyjnych, gdyż bywały także przypadki odnalezienia adoptowanych dzieci przez rodziców biologicznych za pośrednictwem mediów społecznościowych.
Powracając jednak do zachowania anonimowości dzieci w przestrzeni medialnej, jesteśmy przykładem fundacji, która podjęła decyzję i nie publikuje wizerunku dzieci.
W naszych mediach społecznościowych nie umieszczamy zdjęć, które umożliwiłyby rozpoznanie dziecka - ograniczamy się do zdjęć robionych z daleka, zdjęć grupowych lub zdjęć, gdzie dziecko stoi odwrócone tyłem.
Tak jak każda tego rodzaju organizacja podlegamy kontrolom i nadzorom różnych urzędów i instytucji, a także samych donatorów. Fundacja w marcu obchodziła 9 urodziny, co oznacza, że każdego roku mierzyła się z różnymi wyzwaniami, podołała wymaganiom ustawowym i realizuje cele statutowe. I to bez wykorzystywania wizerunków dzieci, choć pozornie wydaje się to niemożliwe. Darczyńcy darzą nas ogromnym zaufaniem, warto wspomnieć choćby współpracę z takimi gigantami jak Google, EY, BNY Mellon, Nokia, Santander Bank Polska S.A. i wieloma innymi.
Zapraszamy do śledzenia profilu fundacji na Facebooku oraz Instagramie, by być na bieżąco z organizowanymi przez nas wydarzeniami i relacjami z działań organizacji.
Komentarze