top of page

Rozmowa o rodzicielstwie zastępczym w Radio Wrocław (nagranie + transkrypcja)


Zamieszczanie w mediach błędnych informacji na temat rodzinnej pieczy zastępczej to ogromny problem. Dlatego też bardzo się cieszymy, kiedy mamy okazję udzielić rzetelnych informacji. W listopadzie prezeska fundacji Małgorzata Sawicka i Krystyna Blatsios (pełniąca funkcję koordynatorki ds. rodzin zastępczych) wzięły udział w rozmowie z Markiem Obszarnym w Radio Wrocław.


Poniżej zamieszczamy nagranie rozmowy, a dowiecie się z niej m.in:


  •  o tym, czym jest Organizacja Pożytku Publicznego i jakie niesie ze sobą korzyści

  •  o tym, kto może zostać rodzicem zastępczym

  •  o tym, jak można zostać rodzicem zastępczym

  •  o tym, na jakie świadczenia finansowe mogą liczyć niezawodowi rodzice zastępczy

  •  o tym, dlaczego diagnozy są tak ważne w życiu każdego dziecka, które trafia do pieczy zastępczej

  •  ale też o tym, czy można rozwiązać rodzinę zastępczą i czy dzieci trafiające do pieczy zastępczej mają wpływ na dzieci biologiczne


Jeśli chcecie zapoznać się z artykułami i audycjami, w których mieliśmy okazję wystąpić w ostatnim czasie, zapraszamy do TEJ zakładki.


Zapraszamy do odsłuchania nagrania ostatniej rozmowy:



30


Poniżej zapis rozmowy:



Marek Obszarny, witam Państwa bardzo ciepło w Radiu Wrocław. Przedstawicielki Fundacji Przystanek Rodzina z Wrocławia właśnie. Pani Małgorzata Sawicka, prezes zarządu, dzień dobry.

 

Dzień dobry. I pani Krystyna Blatsios, koordynatorka do spraw rodzin i wolontariuszy. Dzień dobry.

 

Dzień dobry. Proszę Pani, Przystanek Rodzina, czyli pani prezes? Czyli fundacja, która została założona przez rodziców zastępczych w 2014 roku. Jest organizacją pożytku publicznego, działa ponad 10 lat i pomaga rodzinom zastępczym.

 

I to wszystko nam zabrało mniej więcej 10 sekund. A jak to było w życiu? Jak długo się Państwo zbierali? Kto wpadł na pomysł, żeby taką fundację stworzyć? Tak jak powiedziałam, rodzice zastępcze, kandydaci na rodziców zastępczych, którzy poznali się w roku 2013 na szkoleniu. Wówczas w powiecie wrocławskim, na szkoleniu dla kandydatów na rodziców zastępczych.

 

Było to 6 rodzin. 4 rodziny później postanowiły założyć fundację, gdyż w ramach tego kursu, w ramach szkolenia, w ramach praktyk doświadczyliśmy i zauważyliśmy, że rodziny zastępcze nie są wspierane tak naprawdę odpowiednio dobrze. Nie mają odpowiedniej pomocy, mają ogrom potrzeb.

 

A my jako ci, którzy mieli trochę czasu, mieli zasoby, mieli możliwości, a nie mieli dzieci. Wtedy nie mieliśmy dzieci. Nie czekały na nas dzieci.

 

My byliśmy ludźmi, którzy z serca poszli, z potrzeby serca poszli i sami szukali tych dzieci. Szukaliśmy tych dzieci, więc ponieważ tych dzieci nie było w naszym powiecie, postanowiliśmy, że będziemy pomagać w inny sposób. I tak to się zaczęło.

 

Już w 2014 roku zarejestrowaliśmy fundację. A dlaczego Fundacja Pożytku Publicznego? Organizacja Pożytku Publicznego. Tak, po dwóch latach nabyliśmy taki status.

 

Jest to statut, który się nabywa. To nie jest tak, że każda organizacja może zostać Organizacją Pożytku Publicznego. A to dlatego, że łatwiej takim organizacją jest pozyskiwać środki.

 

Można pozyskiwać półtora procenta. Darowizny, które są przekazywane na rzecz Organizacji Pożytku Publicznego można odliczać sobie od podatku. Także tutaj nam daje to wiele możliwości.

 

I daje nam też status takiej organizacji, która jest organizacją wielokrotnie sprawdzaną, kontrolowaną i pilnowaną, ale też daje możliwość otrzymywania dodatkowych środków. Czyli rozumiem, że dla pieniędzy. Dla prestiżu i dla tak naprawdę docenienia naszej wartości.

 

Za wszystkim mogą stać pieniądze. My nie pracujemy dla pieniędzy, panie redaktorze. My pracujemy z potrzeby serca.

 

I proszę mi uwierzyć, przez dziewięć lat w naszej fundacji nikt z nas nie zarabiał. Przez dziewięć lat wszyscy pracowaliśmy wolontariacko. Dopiero w dziewiątym roku, kiedy mieliśmy takie możliwości, jakie mieliśmy, zaczęliśmy zatrudniać.

 

Mamy w tej chwili dwoje pracowników zatrudnionych, a 11 osób to są wolontariusze. Jak to wygląda? Bardzo często mówi się, że pracujemy i nic z tego nie mamy, dlatego się nazywamy wolontariusze. A ja uważam, że nie macie pieniędzy.

 

Nie mają wolontariuszy pieniędzy tylko. Całą resztę mają, a tej reszty bardzo trudno kupić. Panie redaktorze, my się z tym borykamy cały czas.

 

Jesteśmy organizacją, która nie działa projektowo. My nie jesteśmy organizacją, która działa od projektu do projektu, od początku do końca. U nas był początek, a końca nie widać.

 

W związku z czym pieniądze, które pozyskujemy to są pieniądze, my to nazywamy pieniądze z nieba trochę. Dostajemy je od dobrych ludzi. Ludzi, którzy doceniają naszą pracę.

 

Ludzie, którzy postrzegają naszą pracę, nasze działania. Tą wolontariacką pracę tak naprawdę w taki sposób, że nie mają problemu z tym, żeby nam wpłacać pieniądze. To są najczęściej instytucje finansowe, firmy tak naprawdę, ale często właśnie instytucje finansowe.

 

Ja pochodzę ze świata instytucji finansowych i z tymi firmami, powiem szczerze, mnie się osobiście najwygodniej współpracuje. Chociaż powoli, powoli też pozyskujemy środki od różnych innych organizacji. Pani Krystyna Blacios, koordynatorka ds.

 

wolontariuszy także. Co mają wolontariusze z tego, że pracują bez pieniędzy? Chyba to, co jest najpiękniejsze dla nas, dla wolontariuszy, to jest uśmiech dziecka. To jak widzimy, że dziecko robi sukcesy, tak jak mamy program korepetycji dla dzieci i widzimy, że to dziecko, które dostawało jedynki, niejednokrotnie było zagrożone, nagle dostaje trójki, czwórki.

 

I to jest niesamowita zapłata dla nas, dla wolontariuszy. Nie dobra materialne, tylko właśnie sukcesy dzieci. To jak widzimy nawet, jak są pełnoletnie, usamodzielniają się, zakładają swoje rodziny, swoje gospodarstwa domowe.

 

To jest dla nas bezcenne. To, że te dzieci dzięki małemu naszemu wkładowi, wolontariuszy, wychodzą na prostą. Właśnie o to pytałem, że to nie wszystko można na brzęczącą monetę przeliczyć.

 

Nie kupię Pani tego uśmiechu, który teraz widzę na Pani buzi za żadne pieniądze. To trzeba przeżyć taki sukces, że były jedynki, a są czwórki. To po pierwsze.

 

A po drugie, jak widzimy, wysyłamy dzieci na obozy, na kolonie i te dzieci wracają, wysiadają z autokaru i niejednokrotnie do nas przybiegają, do wolontariuszy. Zamiast do rodziców zastępczych. Ciociu, dziękujemy.

 

Ciociu, a w przyszłym roku też będę mogła pojechać, czy będę mógł pojechać. I to jest bezcenne. Ten uśmiech, ta wdzięczność tak naprawdę, która jest nie okazywana w taki sposób materialny, tak jak w normalnej pracy poprzez finanse, poprzez wynagrodzenie.

 

Tylko uśmiech i wdzięczność taka prosto z serca płynąca. Czyli łezka gdzieś w tym roku się zakręci. Każdy uśmiech dziecka to jest łezka.

 

Naprawdę, proszę nam uwierzyć. No to teraz powiedzmy, jaka jest różnica między rodziną zastępczą, a rodziną adopcyjną. Jaka jest różnica między tym, że mamy zastępstwo i mamy adopcję.

 

No niestety rodzina zastępcza jest rodziną, która jest tak naprawdę, tak jak sama nazwa wskazuje, na zastępstwo. Dzieci zabierane są z rodziny biologicznej w momencie, kiedy w tej rodzinie nie mogą się wychowywać z powodu zagrożenia życia, zdrowia. Jest jakaś patologia.

 

Jest jakaś, no patologia to jest taka dysfunkcja. Dysfunkcyjność. Jest dysfunkcyjna rodzina i rzeczywiście wtedy sąd podejmuje decyzję o zabraniu dziecka.

 

Takie dzieci ogranicza się władzę rodzicielską rodzicom biologicznym i wtedy ustanawia się opiekę zastępczą. Dziecko może trafić niestety do domu dziecka, bądź też, oby tak było jak najczęściej, do rodziny zastępczej, czyli do środowiska rodzinnego. Zmienia mu się dom, zmieniają mu się opiekunowie, ale jednak jest w środowisku rodzinnym.

 

I o to bardzo mocno zabiegamy, żeby jak najwięcej dzieci od razu trafiało do środowiska rodzinnego. I w tej rodzinie dziecko może być jakiś określony czas, jak będzie długo trwało postępowanie sądowe, bądź też jak szybko naprawi się rodzina. Czasami ten czas to jest bardzo długi, czasami do dorosłości nawet.

 

A czasami, przepraszam, że wpadam w słowo, do nigdy? Dokładnie. Dokładnie tak. Do nigdy.

 

Mówię do dorosłości i potem dziecko staje się w rodzinie zastępczej tak naprawdę członkiem tej rodziny już po paru latach. Ono jest normalnie członkiem tej rodziny. Potem jest bardzo ciężko, bo rodzina cały czas biologiczna pracuje i pracuje.

 

I tej rodzinie się ciągle daje szansę, ale nie każda rodzina jest w stanie wyjść na prostą. Większość niestety nie jest. No dobrze, ale jeżeli wychodzi na prostą, to bierzemy takie dziecko, które było 5, 7, 8 ileś tam lat w tej rodzinie zastępczej i oddajemy rodzinie biologicznej.

 

To dziecko ma rozchwianie poznawcze, bo zaraz, która to jest moja mama, a która to jest moja ciocia. W takich przypadkach jest też tak, że jeżeli rodzice biologiczne się faktycznie starają, to dzieci mają kontakt z tymi rodzicami biologicznymi. A więc to nie jest tak, że one są na ten okres przebywania w piecze zastępczej całkowicie odcięte od swojego środowiska biologicznego.

 

To jest jedno z zadań rodziny zastępczej. Kontakt dziecka z rodziną biologiczną. Bardzo trudne zadanie.

 

Bardzo często niebezpieczne bywa wręcz nawet. Mieliśmy różne sytuacje w naszych rodzinach zastępczych. Jednak mamy do czynienia z różnymi ludźmi po obu stronach, w związku z czym niestety, ale bywa to bardzo trudne.

 

I my wręcz zalecamy spotykanie się dzieci z rodzicami biologicznymi u organizatorów pieczy zastępczej, czyli w PCPR-ach albo w MOPS-ach. Nie zapraszać tych rodziców biologicznych do siebie do domu. To są tego typu spotkania.

 

Niestety one najczęściej bywają raz w tygodniu, raz w miesiącu. To wszystko zależy od tego jak sąd zdecyduje. To zaraz porozmawiamy o rodziny zastępczej.

 

Ale jest to obowiązek rodziny zastępczej. Rozumiem. W takim razie już chyba sobie wszyscy zaczynamy zdawać sprawę czym jest adopcja.

 

Adopcja to jest już wtedy nie ma powrotu. Odcięcie całkowicie dziecka od stworzenia. Tak.

 

To jest już stworzenie temu dziecku nowej rodziny i często to są dzieci bardzo małe, żeby nie powiedzieć oseski, które wychowują się w zupełnie innej rodzinie niż w tej, w której przyszły na świat. Tak. Wszystko się zgadza i te dzieci są całkowicie odcinane.

 

Im się zmienia łącznie z PESEL-em chyba. Tak. PESEL.

 

Wszystkie dane osobowe łącznie. Często zdarza się, to już w tej chwili odchodzimy od tego coraz częściej, ale zdarzało się, że zalecana była zmiana imienia nawet dziecka na danego przez rodziców biologicznych. Bo dzieci są też w różnym wieku odbierane.

 

Więc były takie sytuacje częste dosyć. Teraz już na szczęście tego nie ma, bo dziecko już jednak żyje tym imieniem. Ono gdzieś tam z tym imieniem funkcjonowało.

 

W każdym bądź razie takie dziecko jest całkowicie odcinane od rodziny biologicznej i zaczyna nowe życie. Przy czym niestety jego ciało, jego organizm, jego umysł, jego geny bardzo często niestety przejęły to wszystko, co zostało mu dane razem, począwszy tak naprawdę od poczęcia. Mamy do czynienia z dziećmi z płodowym zespołem alkoholowym, z FAS-em, gdzie matki biologiczne piły alkohol i ten alkohol został w tych dzieciach.

 

Ten alkohol zniszczył mózgi tych dzieci na zawsze. To są rzeczy, które są nieodtwarzalne. I takie dzieci nawet malutkie urodzone, one są śliczne, one są kochane, one będą pielęgnowane, one będą rosły, ale tak naprawdę nie wiemy, nigdy nie wiemy, co z tego dziecka wyrośnie, kim to dziecko będzie.

 

Bez względu na to, jaką socjalizację prowadzimy. Dokładnie tak, bo nie wiemy, jakie zmiany neurologiczne zaszły podczas ciąży. Jest głośno, ostatnio się mówi o traumie prenatalnej, czyli jeżeli matka nie chce tego dziecka, kiedy to dziecko nosi, to dziecko to odczuwa i to wszystko przejmuje.

 

No i gdzieś tam później tak są problemy wychowawcze w okresie dorastania. Także na pewno uważamy, że dzieci, które trafiają do rodzin zastępczych na dzień dzisiejszy, do pogotowi, tak najczęściej do pogotowi trafiają dzieci do dziesiątego roku życia, bardzo często noworodki, to są malusieńkie dzieci, które w momencie jak trafiają do takiego domu, dobrze, że do rodziny, my robimy wszystko, żeby te dzieci natychmiast były diagnozowane, żeby miały pełną diagnostykę zrobioną. To są olbrzymie pieniądze dla naszej fundacji akurat, bo my za takie diagnostyki płacimy.

 

Ale staramy się, żeby te dzieci maksymalnie zdiagnozować i potem jest taki lęk, że co to będzie, jak wyjdzie FAS. No bo wyjdzie, bo się może okazać, że wyjdzie w badaniach FAS, czyli dziecko, matka biologiczna piła alkohol podczas ciąży. Tu już widać jakieś dysfunkcje tego dziecka, ale my się cieszymy, jeżeli cokolwiek wyjdzie im wcześniej, tym lepiej, bo już wiemy w jakim kierunku terapeutyzować to dziecko, w jakim kierunku rozwijać to dziecko, w jakim kierunku pracować z tym dzieckiem i to dziecko będzie rosło.

 

I proszę mi uwierzyć, że mamy dzieci, które naprawdę były wychowywane od samego początku w rodzinach zastępczych i one rosną i one się rozwijają i czasami naprawdę są pięknie funkcjonującymi dziećmi. Ale podobnie jest w rodzinach adopcyjnych, że są przepięknie rozwijające się dzieci i czasami rzeczywiście przychodzi taki moment, krach. Rodzice nie potrafią się domówić.

 

Przypominają się geny w ciałach tych dzieci tak naprawdę i te traumy to wszystko gdzieś tam wraca. Więc tutaj olbrzymia praca, olbrzymie poświęcenie rodziców, czy adopcyjnych, czy zastępczych, czy każdego rodzica, każdego opiekuna, który zajmuje się dzieckiem do tego, żeby to dziecko wyprowadzić na jak najprostszą drogę. No dobrze, czyli rodzice, którzy dokonują adopcji mają to dziecko jak własne i opiekują się nim jak dzieckiem własnym.

 

Bez żadnego wsparcia, Panie Redaktorze. Natomiast też bez możliwości powiedzenia, słuchaj ty zostałeś adoptowany, to my Cię teraz nie chcemy, wracaj skąd przyszedłeś. Mamy przypadki takie, że niestety rodziny adopcyjne rozwiązują adopcję, czyli że rezygnują z tych dzieci, mówiąc najprościej, że je oddają.

 

To jest najgorsza rzecz, Panie Redaktorze. Wydawało mi się, że to jest niemożliwe, jeżeli już się zdecydowałem na dziecko, czy zdecydowaliśmy się, bo to trudno mówić o jednej osobie, no to tworzymy rodzinę i jeżeli jest jakiś kłopot w tej rodzinie, to staramy się ten kłopot rozwiązać wspólnie. A jednak Panie mówią, że zdarzają się takie sytuacje.

 

To są bardzo nieliczne, ale niestety zdarzają się takie. Wracam do domu dziecka na przykład, po iluś latach bycia w rodzinie. Jak to jest w takim razie z rodziną adopcyjną? Czy Państwo mogą zrezygnować z prowadzenia tego dziecka? Z zastępczą czy z adopcyjną? Z zastępczą, przepraszam.

 

Tak, oczywiście, że mogą, jednak naszym też zadaniem jako Fundacji Wolontariuszy jest wspieranie tej rodziny. Często pokazywanie kierunków, co mogą z tym dzieckiem zrobić, jak radzić sobie z dzieckiem, jak je przede wszystkim zdiagnozować. Najtrudniejsze zazwyczaj są właśnie nastolatki, dzieci, które już tym środowiskiem przesiąkły swoim biologicznym i trafiają jako nastolatki do pieczy, bo nagle ktoś im coś każe robić.

 

Nagle mają obowiązki domowe, nagle muszą chodzić do szkoły, uczyć się. A nie musiały, mogły sobie biegać tam, gdzie chciały i robić, co chcieliby. I wracać do domu, który chciały.

 

Tutaj się te dzieci najczęściej budowują, ale to jest naszym też po części zadaniem, żeby rodziców w tych trudnych sytuacjach wspierać. My też duży nacisk kładziemy na superwizję i na grupę wsparcia rodziców zastępczych. To jest bardzo ważne, żeby ci rodzice nie zostawali w tych trudnych sytuacjach sami.

 

I tak naprawdę zdarzają nam się przypadki, że rodziny zastępcze rezygnują z dzieci. Ale często bywa tak, że te dzieci dużo lepiej funkcjonują w domach dziecka. Gdzie są sztywne zasady, gdzie opiekunowie może nie pokazują, że im zależy na tych dzieciach.

 

Gdzie nie ma tej miłości. Bo są tak nauczone i są tak wychowane. Kto może zostać taką rodziną zastępczą? Czy może zostać na przykład singiel albo singielka? Tak.

 

To jest obywatel polski. Przede wszystkim trzeba być obywatelem polskim. Co nie znaczy, że jeżeli żyjemy w partnerstwie z obcokrajowcem, nie możemy zostać rodziną zastępczą.

 

Wtedy zostaje rodziną zastępczą jedna osoba. I ta osoba przechodzi cały proces kwalifikacji. To powiedzmy o tym procesie.

 

To jest seria spotkań, które się odbywają u organizatora rodzinnej pieczy zastępczej. To są najczęściej powiatowe centra pomocy rodzinie w powiatach. Bądź też miejskie ośrodki pomocy społecznej, bądź pomocy rodzinie w dużych miastach.

 

Są tam specjalne komórki. Tam osoba, która chciałaby pomagać dzieciom zgłasza się i mówi mam gotowość. Chciałabym zaopiekować się jednym, dwójką, bądź trójką dzieci i chciałabym być rodziną zastępczą.

 

I zaczyna się cały proces. Każde spotkanie, każda rozmowa w takim miejscu to jest tak naprawdę weryfikacja. Bada się motywację takiej osoby.

 

Czy te motywacje są z potrzeby serca, z potrzeby chęci pomagania, czy ta motywacja jest z potrzeb finansowych. Bo tutaj musimy powiedzieć, rodzina zastępcza dostaje bardzo niewielkie pieniądze, ale każdemu się wydaje, bo słyszy w telewizji, w radio i wszędzie, że na dzieciach to się można dorobić. No to nie można.

 

1517 zł miesięcznie rodzina zastępcza niezawodowa dostaje na dziecko świadczeń. To jest w tej chwili podwyżka, w ogóle była ostatnio. Więc jest 1517 zł i to jest rodzina niezawodowa, niespokrewniona.

 

A spokrewniona około 1000 zł. Spokrewnioną rodziną może zostać brat, siostra, babcia, dziadek. W pierwszej linii pokrewieństwa.

 

I to jest wszystko? 800+. Jak każdy. Od 0 do 18 roku życia dziecko dostaje 800+.

 

I to jest wszystko. I teraz tak. Kandydat, który przechodzi ten cały proces weryfikacji, przechodzi oczywiście badania psychologiczne, musi dostarczyć zaświadczenie o niekaralności.

 

Jak wszyscy my teraz wszędzie z pracy z dziećmi w związku z ustawą kamilkową, ale tutaj od zawsze trzeba było dostarczyć zaświadczenie o niekaralności. Musi nie mieć zaległości jeśli chodzi o sprawy alimentacyjne, bo takie osoby też się zdarzają. Nie może mieć ograniczonych praw.

 

Tak. Władzy rodzicielskiej nie może mieć odebranych. Ograniczona może mieć odebranych, nie może mieć.

 

I jeszcze jedna rzecz. Musi być zdrowy psychicznie. Teraz bardzo często prosi się o zaświadczenie.

 

Oczywiście trzeba mieć zaświadczenie od lekarza pierwszego kontaktu o braku przeciwwskazań, ale wiele PCPR-ów i MOPS-ów prosi o zaświadczenie od lekarza psychiatry. Taka osoba czy takie osoby myślę też o parach, bo pewnie też się decyduje o nabycie taką rodziną zastępczą. Muszą być praktycznie prześwietlone.

 

Muszą być prześwietlone z każdej strony. Jak tafla szkła. Dokładnie tak.

 

A następnie po badaniach psychologicznych jeszcze przechodzi się bardzo skomplikowane badania psychologiczne i następnie jest się dopuszczanym, kwalifikowanym do szkolenia. I każdy z takich kandydatów musi odbyć pięćdziesięciogodzinne szkolenie plus dziesięć godzin praktyk. Te szkolenia zwykle się odbywają po południami, po godzinach pracy bądź też w soboty, w niedzielę.

 

My chodziliśmy w soboty i w niedzielę z moim mężem, bo taki kurs odbyliśmy. Czyli to, przepraszam, że wpadam w słowo duże, zaangażowanie przed przyjęciem takiego dziecka do siebie. Bo przecież za te kursy, za te godziny spędzone na rozmowach po pierwsze nikt nie płaci, a po drugie trzeba ten czas wygospodarować z dużym znakiem zapytania.

 

Czy na końcu powiedzą mi dobra, czy powiedzą przepraszamy, ale może za chwilę. Panie redaktorze zdarza się też tak jak się stało na przykład u mnie, że po kursie, po praktykach może być tak, że niestety, ale jedna z osób powie to nie dla mnie. Ktoś tam może powiedzieć to nie dla mnie.

 

Nie dam sobie z tym rady. Ja sobie z tym nie dam rady, bo to jest jednak dla mnie za dużo. Ja bym bardzo chciał pomóc, ale może w inny sposób.

 

Będę pomagał, będę dawał pieniądze, będę robił wszystko, ale nie wyobrażam sobie, że będę podlegał takim ani innym zasadom życia, funkcjonowania, bo jednak wszystko w tym domu w momencie przyjęcia dziecka, jeszcze zwłaszcza jak się jest rodziną bezdzietną, obcego dziecka do własnego domu w strukturze pieczy zastępczej powoduje, że jednak mój dom się całkowicie musi zmienić. On się podporządkowuje trochę pod reguły, no niestety, ale instytucji, bo mamy kontrolę, mamy wizytacje, mamy spotkania, mamy obowiązki. To nie jest tak, że my te dzieci w rodzinie zastępczej tylko mamy i możemy je wychowywać za 1517 złotych, czyli mamy jeszcze środki tak niewielkie, że bardzo często nawet nie wystarcza na ubranie i wyżywienie tych dzieci.

 

Bo one często przychodzą do nas z niczym, a wymagają pełnej diagnostyki, wymagają pełnego leczenia, pełnego wsparcia medycznego o ortodontach, dentystach, o niczym takim można zapomnieć, żeby takie dziecko wyprowadzić na prostą. Oprócz tego trzeba je ubrać, wyposażyć, one chcą normalnie wyglądać, one chcą mieć wszystko jak każde dziecko. Ale powiedziała Pani, że przychodzi dziecko do rodziny bezdzietnej.

 

To tutaj sobie mogę to jakoś wyobrazić, ale w momencie kiedy rodzina już ma swoje dziecko bądź swoje dzieci i przychodzi obce dziecko. Pytanie jakie będzie miało wpływ na moje dzieci? Aż mam dreszcze. Poruszył Pan niesamowicie ważny temat.

 

Dzieci biologiczne rodziców zastępczych. O nich się zawsze zapomina. My te dzieci traktujemy jak nasze dzieci.

 

Wszystkie dzieci są nasze. My nie rozróżniamy dzieci zastępczych od dzieci biologicznych. W wielu miejscach te dzieci się oddziela, o tych dzieciach się zapomina.

 

Te dzieci nie chcą się czasami nawet utożsamiać. Są rodziny, gdzie dzieci nie chcą być traktowane jak dzieci z rodzin zastępczych. No bo ja swoją mamusię mam.

 

Jak ona jest taka jest, ale mam. No więc właśnie to jest tak, że tutaj naprawdę trzeba bardzo mocno też pracować z tymi dziećmi. I widzimy, że często czasami zdarza się, że dzieci biologiczne z rodzin zastępczych stają się też rodzinami zastępczymi w przyszłości.

 

Bywają takie przypadki. Może niezbyt często, ale rzeczywiście dzieci też idą w tą samą stronę. Mają własne dzieci, ale też poświęcają się na rzecz innych potrzebujących dzieci, bo widzą w tym sens.

 

Widzą, że rzeczywiście tym dzieciom można pięknie pomóc. Ale są też dzieci, które są zbuntowane, na których to się bardzo mocno odbija. Które nie potrafią sobie ułożyć własnej rodziny, bo cały czas żyły w jakimś świecie takim mocno zaburzonym.

 

Bo jednak ten taki dom pełen dzieci musi być bardzo, bardzo specyficznie prowadzony, żeby to się nie odbijało na nikim. I na to wszystko potrzebne jest właśnie olbrzymie wsparcie, wolontariusze, dużo pieniędzy, dużo terapii, dużo różnych spotkań, dużo grup różnych, dużo wyjść, dużo czasu. Doma ma tylko 24 godziny i jeszcze szkoła w tym wszystkim i nauka.

 

To o czym Pani powiedziała, ten czas jest moim zdaniem niezwykle ważny, bo przecież trzeba takiemu młodemu człowiekowi z zewnątrz wytłumaczyć, że to życie, które prowadził do tej pory, to nie było życie fantastyczne. A on mi mówi, a było. Co Ty ode mnie chcesz? Było fajnie.

 

Tu wypiłem piwo, to czasem za to zostawił we flaszce trochę wódki. Było super. A teraz ja co? Mam ciepło, mam co jeść, fajnie, ale nie brakuje tej wolności.

 

Ktoś założył kaganiec. Krysi, opowiedz o testowaniu granic. To są długie rozmowy, przede wszystkim, tak, rodziców tutaj z dziećmi.

 

Pokazywanie też, tak, typu wyjście do kina, wyjście na basen. Pokazywanie dzieciom, że świat nie kręci się tylko wokół podwórka, ale można robić dużo fajnych i ciekawych rzeczy. Ale też, żeby to robić, żeby było nas na to stać, trzeba skończyć szkołę, trzeba pójść do pracy, tak.

 

To jest takie trochę takiego dawanie marchewki, tak. Zobacz, może być fajnie, ale musisz coś od siebie też dać. Jakieś takie przekupki, bym powiedział, tak, przekupimy cię wyjściem do kina, ale ty pamiętaj, że musisz iść do szkoły, żeby później móc schodzić do tego kina.

 

To jest bardziej sposób motywowania tych dzieci, tak byśmy nazwali, tak. Ale tutaj ciężko jest. My mamy kilka przypadków takich, że faktycznie, że te dzieci, które trafiły jako nastolatki do rodzin zastępczych, tego sposobu myślenia nie dało im się zmienić, w szczególności jak miały kontakt ze swoimi rodzicami biologicznymi.

 

Bo te dzieci wychodzą na przykład na weekend na przepustkę do rodziców biologicznych, gdzie znowu mogą robić wszystko, co chcą, nikt ich nie pilnuje, nie kontroluje, i w poniedziałek, tak czy w niedzielę wieczorem wracają do rodziny zastępczej i ta rodzina odnowa przez cały tydzień, pokazuje właśnie, gdzie są granice, że trzeba tak rano wstać, wykąpać się. Nasze dzieci, tak, nasze dzieci, dzieci będące w rodzinach zastępczych. Ale bardzo ładnie pani powiedziała o naszych dzieciach.

 

To są nasze dzieci. Nie wiedzą, co to jest szczoteczka do zębów, nie wiedzą jak używać tej szczoteczki do zębów, kąpać się, to stają, stopy sobie polewają, wychodzą z brudnymi paznokciami i twierdzą, że się wykąpały, że wyszorowały paznokcia. A brud, po prostu widać zacieki z brudu, tak, bo po podwórku są.

 

Bo nikt tych dzieci tego nie nauczył. I nie wymagał tego. I nie wymagał tego, dokładnie, tak.

 

Wiemy, małe dziecko, najpierw rodzice kąpią, później tak, rodzice doglądają, jak się dziecko samo myje, a w tych rodzinach biologicznych tego brakuje. Więc tutaj rodzice zastępcze mają bardzo duże wyzwanie, jeżeli chodzi o tłumaczenie dziecku, tak, gdzie są granice i jak to właściwe zachowanie powinno wyglądać, gdzie są ramy społeczne, których nie powinniśmy przekraczać. To, Adam, pytanie proste, ale pewnie odpowiedź nie będzie aż tak prosta.

 

Mianowicie, jak wytłumaczyć dziecku, że tam jest twoja mama, tam jest twój tato, a tutaj jesteśmy my i zachowujemy się tak, jak rodzice. I ty masz nas, powiedzmy, słuchać, czy z nas brać przykład, zapominając, że masz gdzieś mamę, że masz gdzieś tatę, że ileś tam czasu z nimi spędziłeś, i to jestem przekonany. Kochasz tych rodziców, bez względu na to, jacy oni byli.

 

Bardzo często przecież dzieci potrafią wstawiać się za swoimi rodzicami, bronić ich, ich chronić, nawet jeśli ci rodzice krzywdzą te dzieci. Więc zastanawiam się, jak sobie z tym poradzić, bo przy adopcyjnej rodzinie jakoś sobie jestem w stanie to wyobrazić, no bo to już mamy nowych rodziców, jeżeli mamy dziecko malutkie, to już zupełnie nie ma problemu, bo od tego malutkiego dziecka wychowujemy. Jeśli jest starsze, to pewnie jest trudniej, ale o wiele łatwiej, niż wtedy, kiedy mamy takie rozdwojenie jaźni, że tu mamy rodziców i tu mamy rodziców.

 

Przede wszystkim w większości dzieci mówią do rodziców zastępczych ciociu, wujku, a więc tutaj już jest to rozgraniczenie, żeby nie wprowadzać zamieszania w głowie, że to też są tacy rodzice, to jest po pierwsze, po drugie, rodzice zastępczy przy dzieciach nigdy się źle nie wyrażają o rodzicach biologicznych. To jest taka zasada, żeby tym dzieciom nie pokazywać, a, bo twoja mama pije się, tobą nie zajmowała, to jest zła. Tylko zobacz, możemy coś wspólnie, razem zrobić, nie jest fajniej.

 

To jest wszystko na metodzie pokazywania, przez doświadczenie. Doświadczania nie ma innej metody i tak naprawdę chyba też nie ma jednej metody dla wszystkich dzieci, bo wszystko zależy od tego, w jakim wieku dzieci trafiają do pieczy zastępczej, z jakiego środowiska też. Bo są rodziny, które naprawdę, te matki się biologiczne, rodzice biologiczni starają, tylko po prostu nie mają kompetencji.

 

Też pochodzą z rodzin dysfunkcyjnych, których nikt ich nie nauczył, nie mieli wzorca odpowiedniego i oni są po prostu dysfunkcyjni. To często nie są źli ludzie, tylko po prostu nie wiedzą, nie mają umiejętności i wiedzy, jak się takim dzieckiem zajmować. A jak wyglądają kontakty z dzieckiem, które, tak jak mówiła pani Małgorzata, spotkały się ze swoimi rodzicami raz w tygodniu, w miesiącu, czy dwa razy w miesiącu i później wracają do tej rodziny zastępczej? One są bardzo różne.

 

Dzieci najczęściej czekają niestety na prezenty od rodziców biologicznych. Czyli kontakt, równa się mamusia albo tatuś, coś przyniosą, jakieś słodycze, jakieś fajne rzeczy, dadzą telefon do pooglądania. No bo tak najczęściej wyglądają te spotkania, co nie jest fajne niestety.

 

I nad tym pracują już koordynatorzy tak naprawdę od organizatorów, żeby jednak ten rodzic robił cokolwiek innego. Na takim spotkaniu bardzo często jest właśnie obserwator, czyli albo za szybą specjalną jest osoba, która cały czas obserwuje, jak to dziecko się zachowuje, co ten rodzic robi z dzieckiem, czy robi w ogóle cokolwiek. Mówię, to bywa tak, że rodzic siada i siedzi w telefonie, a dziecko się bawi.

 

Bywa tak, że przynosi torbę słodyczy i dziecko oczywiście rozkłada te słodycze, których my nic nie dajemy. Ale bywa tak, że rzeczywiście jest wola, jest chęć.







73 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page